„Między mięsem a mięśniem jest taka różnica, jak między winem a sokiem winogronowym” – takimi słowami prof. Jean-Francois Hocquette’a z Francuskiego Narodowego Instytutu Rolnictwa, Żywności i Środowiska, podczas IX Forum Sektora Wołowiny, podsumował problem porównywania tradycyjnego mięsa, do jego laboratoryjnych imitacji. W takim razie jak powinniśmy jego definicję rozumieć?
Definicja mięsa
Mięso, zgodnie z definicją rozporządzenia (WE) 853/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady, to nic innego jak jadalne części zwierząt wraz z krwią. Mięsień to tkanka biologiczna, która umożliwia ruch i funkcjonowanie organizmu. Mięso natomiast pochodzi z tkanki mięśniowej zwierząt i jest produktem kulinarnym, który powstaje w taki sposób, aby był jadalny i smaczny dla konsumentów. W przypadku soku winogronowego i wina, różnica jest podobna. Oba produkty – mięsień i sok – muszą przejść szereg działań fizycznych, chemicznych czy mechanicznych, aby przybrać formę produktu finalnego – mięsa i wina. Ta różnica może wydawać się subtelna i mało istotna, ale taka nie jest. Bo to ona decyduje o jakości, smaku i wartościach odżywczych produktu końcowego.
Kwestia smaku
Tymczasem mięso in vitro powstaje z pożywki hodowlanej, której jednym ze składników jest FBS, czyli cielęca surowica płodowa. Dostarcza ona komórkom mięśniowym niezbędnych czynników wzrostu i składników odżywczych. Wspominając jeszcze raz, słowa prof. Jean-Francois Hocquette’a – komórki mięśniowe to nie mięso. Zatem “mięsa” laboratoryjnego nie możemy nazwać mięsem. Ponadto, należy wspomnieć, że sam proces jest nie tylko bardzo kosztowny, ale również wątpliwy etycznie. Warto się zastanowić, czy promując rezygnację ze spożywania mięsa, należy jednocześnie przeznaczać ogromne kwoty na tworzenie produktów, które powstają z krwi płodów cielęcych.
“Tworzenie sztucznego mięsa w laboratorium jest jak tworzenie sztucznego człowieka przez Dr. Frankensteina w powieści “Frankenstein” Mary Shelley” – mówi Jerzy Wierzbicki, Prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
#FrankensteinMieso
Termin “Franken meat” coraz częściej pojawia się w literaturze i wzbudza dużo emocji, ze względu na kontrowersyjny proces produkcji mięsa in vitro. Wśród wad #FrankensteinMieso można wyróżnić kilka aspektów, między innymi:
• wysokie koszty produkcji,
• negatywny wpływ na środowisko,
• brak badań w zakresie wpływu na zdrowie człowieka,
• używanie do produkcji antybiotyków i hormonów.
Wśród konsumentów pojawiają się również głosy wskazujące na wątpliwe aspekty smakowe takich produktów.
Kolejnym problemem jest bezpieczeństwo, bo do tej pory nie zostały opracowane nowe regulacje i standardy dotyczące produkcji mięsa in vitro. Laboratoryjna hodowla komórek wpłynie również negatywnie na tradycyjne rolnictwo i może doprowadzić do wyparcia zdrowego i naturalnego mięsa – dodaje Jacek Zarzecki Prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Racjonalne obawy konsumentów
Co więcej również wielu konsumentów sceptycznie podchodzi do alternatywnej żywności. Najbardziej powszechnym zjawiskiem jest neofobia, czyli lęk przed spróbowaniem nowych produktów i neofobia technologiczna – lęk przed technologiami, które będą wykorzystywane do jej przetwarzania.
Kolejne obawy dotyczące laboratoryjnych substytutów mięsa wzbudza kwestia ich trawienia. Według prof. Hocquette’a metody uzyskiwania zamienników sprawiają, że składniki w nich zawarte są zwykle słabo przyswajalne przez nasz organizm. Dobrym przykładem tego zjawiska jest żelazo. Mimo, że w mięsie laboratoryjnym ten pierwiastek występuje, ludzki organizm nie może go wchłonąć, ze względu na wysoką zawartość kwasu fitynowego. W konsekwencji cenne żelazo nie będzie miało dla nas większego znaczenia biologicznego, co może doprowadzić do niedokrwistości.
Irracjonalne inicjatywy
Mimo tych znaczących obaw ze strony konsumentów, ekspertów i rolników, niektóre tzw. organizacje pro-zwierzęce niezmiennie wprowadzają kolejne inicjatywy, które mają na celu ograniczenie liczby zwierząt hodowlanych i spożycia mięsa, na rzecz jego zamienników. We Włoszech powstała petycja, która nawołuje do uatrakcyjnienia produkcji białek roślinnych, w tym roślinnych substytutów mleka i jaj, a także mięsa hodowlanego. Z kolei w lipcu 2024 inicjatywa pod nazwą „Stop okrucieństwu, Stop rzezi” pod którą rozpocznie się teraz zbiórka podpisów z poparciem.
Jednakże takie podejście budzi kontrowersje, ponieważ nie ma dowodów na to, że całkowita eliminacja mięsa z diety jest właściwym rozwiązaniem, przecież hodowla zwierząt jest integralną częścią wielu kultur oraz gospodarek. Zamiast promować zamienniki, konieczne jest uświadamianie konsumentom, że tradycyjna produkcja rolna prowadzona jest w sposób zrównoważony, przy jednoczesnym poszanowaniu dobrostanu zwierząt i środowiska.